czwartek, 30 maja 2013

Epilog - "Opętanie" (Aker)

     - AKER! - przeraźliwy wrzask Thalii rozdarł suche powietrze i dzwonił mi w uszach jeszcze w chwili, gdy Set i Horus przygnietli mnie do posadzki. Usłyszałem głośny trzask łamanych kości i w tym samym momencie moje plecy przeszył tak ostry ból, jakbym dostał rozżarzonym dwustu tonowym młotem w sam środek kręgosłupa. Zawyłem z bólu, a mój krzyk zmieszał się z wrzaskiem Thalii, płaczem Jirou i gradem przekleństw sypiących się z ust Anubisa. Ból powiększał się z każdą chwilą, kałuża krwi pode mną równocześnie z nim, a ja zaciskałem zęby, żeby nie płakać, chociaż ból zdawał się rozrywać moje ciało od wewnątrz. Moje organy płonęły żywym ogniem, a z oczu płynęły gorące, słone łzy, mieszające się z krwią, spływającą mi z czoła. Wszystko wokół mnie stało się tak wyraźne i jasne, że blask oślepiał mnie całkowicie i prawie wypalał mi oczy. Żyły nabiegły krwią, w głowie pulsował tępy ból, szczęki zacisnęły się tak mocno, że po chwili usłyszałem zgrzyt i trzask, gdy żuchwa pękła. Płuca paliły z braku tlenu, a żebra jakby się kurczyły, przebijając się przez opłucną i osierdzie do samego serca, które waliło, panicznie próbując utrzymać mnie przy życiu. Wstrząsnęły mną zimne dreszcze, gdy uświadomiłem sobie, dlaczego tak cierpię. Set i Horus wnikali we mnie, wtapiali się w moje ciało. Próbowali mnie opętać - przejąć moje ciało i umysł, i pozbawić mnie wolnej woli. O nie! Nigdy w życiu nie pozwolę zamieszkać w sobie takim szmatławcom jak ci dwaj. Głęboko w mojej głowie rozległ się  mroźny szept, który sprawił, że poczułem się jakby w mózg wbijano mi miliardy lodowatych, ostrych jak zęby piranii igieł.
 - Nie walcz… - poradził Set, zmęczonym głosem. Przynajmniej tyle dobrego, że i oni cierpią. - Wpuść nas. Pozwól nam przejąć swoje ciało, a cały twój ból i cierpienie staną się tylko złym wspomnieniem.
 - Goń się za taką propozycję - warknąłem w myśli, bo na głos nie dałbym rady nic powiedzieć bez krzyczenia. Ból stał się jeszcze mocniejszy - coś jakby grube pazury orła wbijały się w moje ramiona, a jego potężny dziób rozłupywał mi czaszkę i rozrywał mnie na strzępy, odrywając mięśnie od ścięgien i kości. Rozpadałem się kawałek po kawałeczku, ale nie traciłem świadomości. Nawet, gdy ból zelżał, a Set i Horus zapanowali nad moim ciałem, nie udało im się całkowicie przejąć nade mną kontroli. Wszystkie moje rany się zasklepiły, kości pozrastały, udało mi się złapać oddech. Nie całkiem z własnej woli podniosłem się do klęku, mając opuszczoną głowę. Bałem się spojrzeć na Ana, a gdy to zrobiłem, moje serce pękło. Dosłownie - poczułem jak niewielki jego fragment odłamuje się od reszty, pęka na pięć mniejszych części i rozlatuje się po całym ciele. Anubis cierpiał jeszcze bardziej niż ja i ta świadomość mnie złamała, pozwalając zapanować dwóm wrednym bogom. Jego wykrzywiona bólem twarz, błyszcząca od łez, wybrudzona sadzą, błotem, kurzem oraz krwią, przerażona, piękna, blada, ale zrozpaczona, była ostatnim, co zobaczyłem, zanim dwaj bogowie, przejęli nade mną kontrolę. Zapadałem się w ciemność. Nim Set i Horus uciekli z walącej się świątyni, zdołałem szepnąć w stronę Anubisa:
 - Proszę, wybacz mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz