czwartek, 22 listopada 2012

"W ogrodzie Izydy" (Thalia)

Jirou zasnął. Jak stał, tak padł i zasnął. Batę najwyraźniej bawił fakt, że nie jesteśmy odporni na zmęczenie tak jak on. Przykrył Jirou swoją kurtką i stwierdził, że ja również powinnam się zdrzemnąć. Kategorycznie zaprzeczyłam, mówiąc, że nie mam zamiaru spać, dopóki nie znajdziemy Akera oraz Anubisa. Blondyn zamyślił się, po czym oświadczył, że gdyby Szakalowi cokolwiek się stało, wiedzielibyśmy o tym od razu. Nie zrozumiałam, jakim cudem mielibyśmy się dowiedzieć. Westchnął zmęczony moją “nierozumnością” i kilka minut zastanawiał się, jak wyjaśnić mi, na czym polega ten fakt. Wspomniał coś o łączu empatycznym. Nadal nie zajarzyłam. Cisza zapadła na kolejne minuty. W końcu wyjaśnił mi, że między dwoma chłopcami powstała wyjątkowo rzadka więź, dzięki której wzajemnie mają wgląd w swoje myśli i emocje. Co również oznacza, że gdyby Anubisowi coś złego się przydarzyło, Jirou by to poczuł, a jeśliby Szakal zginął, istniała możliwość, że rudy również straciłby życie. Nie spodobała mi się taka opcja, biorąc pod uwagę fakt, że oni obaj co parę chwil, ładują się w jakieś niebezpieczeństwo. Zastanowiłam się, czy łącze empatyczne nie miało wpływu na zaśnięcie Jirou. Bata chyba też o tym myślał. Nagle oświadczył, że weźmie rudego na plecy i pójdziemy szukać naszych dwóch znajomych. Zgodziłam się na to, bo bardzo zależało mi na odnalezieniu Anubisa. Bałam się, że coś mogło mu się stać, a Jirou tego nie wyczuł. Bata wziął rudego na plecy, tak delikatnie, że ten nawet nie mruknął. Ruszyliśmy przez pustynię.
Wkoło było pusto. Cicho. Blondyn całą drogę milczał. Kiedy na chwilę przerwałam ciszę pytając go, czemu nic nie mówi, odpowiedział mi, że próbuje telepatycznie skontaktować się z Anubisem lub Akerem, ale żaden z nich nie odpowiada. Nie podobało mi się to. A Jirou oddychał tak słabo, że prawie wcale. Zaczęłam się stresować jeszcze bardziej. Szliśmy i szliśmy, aż zaczęło mi się to chodzenie nudzić. Ziewałam, mruczałam i jęczałam, byleby tylko subtelnie zwrócić uwagę Baty. A on mnie ignorował. W końcu zatrzymałam się i siadłam obrażona na piasku. Spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi. Zanim jednak się odezwał choć słowem, powietrze przed nami zafalowało, zabłysło delikatnym, czerwonym światłem. Gdyby nie to, że Jirou mógłby się przypadkiem połamać przy upadku, Bata by go zrzucił z pleców, żeby móc nas chronić czarami. Ku mojej ogromnej uldze nie musiał tego robić, bo po chwili, w miejscu światła, stał Aker, kaszląc sobie w rękaw.
 - Nienawidzę teleportacji… - wykrztusił. Niewiele czasu mi zajęło przewrócenie go na piasek i wyściskanie tak mocno, że prawie się udusił. Tylko dzięki Bacie szybko się ogarnęłam. Czerwonowłosy siedział kilka minut zaskoczony moim atakiem, a potem uśmiechnął się ponuro. Jirou przeciągnął się na plecach blondyna, który spojrzał na niego i posadził go delikatnie na piasku, mówiąc, że skoro już się rudy obudził to koniec darmowego transportu. Zapytałam Akera, gdzie zgubił Anubisa, a on nam opowiedział, że wymyślili sposób na Seta i jego złych kumpli, ale to dość ryzykowne i prawie niemożliwe do wykonania.
 - To nie jest odpowiedź na pytanie - zauważył Bata podnosząc Jirou z ziemi i wtykając mu do ręki kanapkę z szynką. Sekundę zastanawiałam się, skąd ją wytrzasnął, a potem przyszło mi do głowy, że przecież jest bogiem, który może wszystko.
 - Anubis śpi. Zmęczył się czarami - odparł wymijająco Aker. Wiedziałam, że coś się stało, a on nie chce nam powiedzieć. Jirou wyciągnął różdżkę i wycelował jej końcem między oczy czerwonowłosego. Aker wybuchł śmiechem. W sumie ja też bym się nie przestraszyła. Zwłaszcza jakbym była potężnym bogiem.
 - Zabierz nas do niego - poprosiłam. - Jak się obudzi, to razem zastanowimy się, co dalej robimy.
Aker wziął mnie za rękę, a drugą dłonią chwycił nadgarstek Baty, który przytrzymał Jirou. I znowu jak na kolejce górskiej. A myślałam, że przynajmniej jego teleportacja będzie nieco przyjemniejsza. Marzenie ściętej głowy.
Wylądowaliśmy na piasku. Niedaleko nas leżał Anubis. Był blady jak zawsze. A taki spokojny, że nie wierzę. Leżał na boku z dłońmi pod policzkiem i jednym kolanem podciągniętym pod brodę. To się jakoś nazywało… eee… pozycja boczna chyba. Bata usiadł przy nim. Jeju, Anubis wygląda tak słodko, kiedy się nie denerwuje. A robi to praktycznie dwadzieścia cztery na dobę, siedem dni w tygodniu. Zaśmiałam się na tę myśl. Poczułam ulgę, gdy zobaczyłam jak Anubis się podnosi, ziewa i przeciąga. Rudy siadł na piasku wpychając sobie kanapkę do ust. Pierwsze, co Szakal powiedział widząc nas to komentarz o “nienażartym dziecku”. Jirou spojrzał na niego z żalem i próbował coś powiedzieć, ale miał za dużo żarcia w buzi, więc nic nie zrozumieliśmy.
 - Tak, gadaj se gadaj - zaśmiał się Bata. Pogłaskał Anubisa po głowie, a ten trzepnął go w rękę.
 - Spadaj. Nie jesteś moją matką - warknął. I wrócił Szakal, którego znam i kocham. O, nie! Zapomnijcie, że to powiedziałam! Ja nic nie miałam na myśli. Serio, no! Bata patrzył na mnie i się śmiał jak idiota. Zerknęłam na Anubisa, ale on nie zwrócił uwagi na moje myśli. Jirou na szczęście nie umiał czytać w myślach. Ale Aker miał minę bez emocji (poza lekkim, cynicznym uśmiechem), więc nie wiedziałam, czy usłyszał, co pomyślałam, czy nie.
 - Jestem twoim starszym bratem - prychnął blondyn, dmuchając czarnowłosemu w czoło. - Macie ten plan ze znalezieniem Sarkofagu, tak? No, to powiedzcie mi, gdzie zamierzacie szukać głównego przedmiotu?
 - O tym pomyślimy później - oświadczył Anubis, przeczesując włosy palcami. - Najpierw znajdźmy to, co łatwiej zlokalizować.
 - Czyli co? - Jirou wreszcie przełknął tę kanapkę i mógł mówić.
 - Skoro mamy neczeri, teraz powinniśmy zdobyć kwiat lotosu. To dość proste. Ale Anubis z nami nie pójdzie - dodał Aker zerkając niepewnie na przyjaciela. Zdziwiło mnie to.
 - Dlaczego nie? - spytałam. Więcej nie mogłam powiedzieć, póki się nie dowiedziałam.
 - Ponieważ, jak głoszą starożytne podania, lotos jest świętym kwiatem Anubisa, tak? Nie wiadomo na pewno, lecz lepiej nie ryzykować - wyjaśnił cicho Jirou. Bata skinął głową, a ja nadal nie rozumiałam.
 - No, i co z tym fantem?
 - Jeśli poczułbym zapach lotosu orzechodajnego, mógłbym zwariować - mruknął ponuro Anubis. - I właśnie dlatego Aker chce mnie tu zostawić.
 - A jak cię znowu coś napadnie? - wypalił Jirou. Ja i Bata spojrzeliśmy zaskoczeni na rudego, a zaraz potem na dwóch młodych zbuntowanych. Chyba tylko nasza dwójka nie wiedziała o czymś, co przydarzyło się Akerowi i Anubisowi.
 - I po co siedzisz mi w głowie? - warknął Szakal ze złością.
 - Nie moja wina - wzruszył ramionami Jirou uśmiechając się niewinnie.
 - Powie mi ktoś, o co chodzi? - wtrącił im się Bata robiąc zirytowaną minę. O, po raz pierwszy się zdenerwował.
 - Mieliśmy małe komplikacje przy zdobywaniu karty z zaklęciem i neczeri - wyznał Aker. - W waszym podziemnym pałacu czekała na nas Bastet ze swoim koteczkiem i mumiami. Nieźle nami zamiotła podłogę, a potem Szakal fajnie się bawił rzucając zaklęcie ognia i padł.
 - Dobra, więcej nie chcę wiedzieć - rzuciłam patrząc na Anubisa. Wywrócił oczami i się podniósł.
 - Wiem, co powiesz. Idę z wami po kwiat lotosu - oznajmił. Jirou chyba się to nie spodobało. Zrobił minę jakby bał się, że Szakal zwariuje i nas pozabija. Mi też taka opcja wydawałaby się prawdopodobna, gdyby Anubis był mordercą. A nim nie jest. W każdym razie ja nic o tym nie wiem. Aker pokiwał głową, podniósł rękę i wskazał nam kierunek.
Szliśmy za czerwonowłosym bardzo długo, grając w “Co widziały moje gały?”. Bata co chwila zgadywał, o czym myślimy. Uznałam, że to niesprawiedliwe, bo on umie czytać w myślach. Śmiał się z mojego wniosku, po czym zapewnił, że więcej nie będzie oszukiwać. Nie wierzyłam w to, ale mówi się trudno. Innego wyjścia nie miałam. Po pewnym czasie Jirou odłączył się od zabawy i szedł w milczeniu. Od czasu do czasu rzucał zaniepokojone spojrzenie na Anubisa, który pochylał głowę i trzymał ręce w kieszeniach. Obaj wyglądali jak nie oni. Rudy stał się jakby bardziej dojrzały, a An jakby zagubiony nastolatek. Wszyscy byliśmy zmęczeni. Szliśmy w zbitej grupce, a tylko Aker wybił się nieco do przodu, żeby nas prowadzić.
Mniej więcej w południe na horyzoncie zamajaczył nam wysoki mur. Zdawał się być ze złota. Ale może to tylko przez słońce? Aker prowadził nas właśnie w tamtą stronę. Im bliżej podchodziliśmy, tym wyraźniej widziałam, że mur naprawdę jest złoty. Opleciony soczyście zielonymi pędami bluszczu. Nigdy nie widziałam, żeby bluszcz miał białe kwiaty. Zza ogrodzenia czułam słodki zapach. Szłam tuż obok Anubisa i poczułam jak się spiął. Wreszcie wyglądał jak człowiek. Miał potargane przez wiatr włosy, zakurzoną twarz. Zdjął koszulkę, żeby nie było mu za gorąco, więc doskonale widziałam jego napięte mięśnie. Z każdą minutą wydawało mi się, że jego skóra brązowieje pod wpływem słońca. A oczy mu błyszczały jak nigdy. Wydawało się, że bije od niego ciepło, jakby dostał gorączki. Bata spojrzał w jego stronę, a on pokręcił głową. Aker zatrzymał się. Staliśmy pod złotą bramą, na której wyryte były hieroglify.
 - Nie podchodź złodzieju z dalekich stron
Kwiat weź dla innych, wyciągnij dłoń
Uważaj Synu Ciemności, lotos opęta cię
Jeśli dasz radę, pokonasz cień - przeczytał Anubis. Głos mu drżał, gdy czytał trzeci wers. Aker położył mu dłoń na ramieniu.
 - Jeden błędny krok prowadzi do następnego - szepnął mu do ucha. Szakal zacisnął usta. Skinął głową, po czym pewnym ruchem pchnął bramę. Otworzyła się z cichym skrzypnięciem, brzmiącym jak śmiech chochlika. Troszkę ten tekst był pozbawiony sensu, no ale co ja wiem o bogach i ich logice?
 - To jest ogród Izydy? - zapytał Jirou z uśmiechem. Bata pokiwał głową. Również się szczerzył. To chyba ten słodki zapach kwiatów tak na nas działał. Upajał nas i pobudzał endorfiny. Nawet Aker się słabo uśmiechnął. Ale Anubis miał kamienną twarz. Jako pierwszy wszedł do ogrodu, który wewnątrz był większy niż się wydawał z zewnątrz. Dokoła rozciągały się niewysokie pagórki porośniętej tak zieloną trawą, że wyglądała jak sztuczna. Między nimi dostrzegałam miliony niewielkich jezior. Ich tafla była całkowicie gładka, chociaż wiatr wiał dość mocny. Nieliczne, rozłożyste drzewa dające cień uginały się pod jego podmuchami. Na powierzchni jezior pływały fioletowe, białe, różowe i czerwone kwiaty wśród zielonych, dużych liści. Lotosy. Ciekawe, że w koronach drzew też rosły. Ich zapach oszałamiał. Było ich tyle, że nie mogłam policzyć ich nawet na jednym drzewie. Naprawdę zachwycający widok. Przed nami zamigotało słabe światło. Unosiło się nad ziemią jak pył z gwiazd. Zmaterializowała się kobieta. Piękna, dumna, smukła. Miała twarz bladą, ale nie tak jak Aker czy Anubis. Policzki miała zaróżowione. Jej brązowe oczy błyszczały z radością i zadowoleniem. Tak głębokiego brązu czekolady mlecznej jeszcze nigdy nie widziałam. Długie, brązowe włosy rozczesała i pozwoliła im spłynąć na ramiona jak kaskadzie wodospadu. Ostatnio miała związane w warkocz upięty w kok. Teraz mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Oczy miała pomalowane dokoła granatowym kholem, a powieki połyskiwały złotem i srebrem. Mały, zgrabny nos znajdował się nad pełnymi wargami pomalowanymi krwistoczerwoną szminką. Kobieta była ubrana w lekką, zwiewną suknię z białego jedwabiu i satyny. Lamówki miała złote, a na ramionach delikatny szal. Izyda uśmiechnęła się. Oczarowała mnie. Tak pięknej osoby nigdy nie widziałam. Chyba dostanę kompleksów.
 - A więc przyszliście - powiedziała z zadowoleniem. - Czekałam na was już kilka dni. Czemu się spóźniliście?
 - Korki w drodze - odparł Aker. Bata uśmiechnął się rozbawiony i skłonił się lekko królowej magii.
 - Zgubiliśmy się na pustyni - powiedział grzeczniej niż nasz czerwonowłosy kolega. - A naszych przyjaciół zatrzymała Bastet ze świtą.
 - Och, oczywiście - zaśmiała się perliście Izyda. - Wybaczcie mi gapiostwo. Zapomniałam, że Set wysłał ją po Anubisa. A swoją drogą, mój drogi chłopcze, wszedłeś do mego ogrodu i jeszcze nie oszalałeś od tego zapachu. Wyjaśnij mi, proszę, jak to możliwe?
 - Tch… - mruknął Anubis. Dopiero zauważyłam, że stara się jak najmniej oddychać. Nic nie odpowiedział. Musiałby wciągnąć powietrze. Izyda uśmiechnęła się szerzej na ten widok. Nagle zamrugała powiekami i zaprosiła nas w głąb ogrodu.
 - Chodźcie, kochani. Musicie się odświeżyć, dam wam czyste ubrania, ale niestety, Thalio, mam tylko jedną łaźnię. Nie będzie ci przeszkadzać kąpiel wśród naszych czterech młodzieńców? - zapytała puszczając do mnie oczko. Zarumieniłam się, ale pokręciłam głową. Z chęcią sobie posiedzę w cieplutkiej wodzie otoczona przez czterech chłopców, z czego trzech ma niesamowite mięśnie.

2 komentarze:

  1. Nowy rozdział!
    Hormony szczęścia uderzyły mi do mózgu, więc niestety niczego konkretnego nie sklecę, aczkolwiek mam nadzieję, że mój komentarz Cię usatysfakcjonuje :)
    Normalnie uwielbiam te postaci, a zwłaszcza Anubisa i Batę (tego drugiego ostatnio zaczęłam darzyć wielką sympatią ;).
    Cieszę się, że w końcu się spotkali. No i ta ich iście intrygująca zabawa podczas drogi do pałacu, no i Anubis. I Bata. I Anubis... xD
    Nie, nie stworzę Ci tu pięknej i składnej recenzji, nie ma szans. A najlepsze jest to, że polonista wkopała mnie właśnie w konkurs na recenzję do przedstawienia teatralnego. Ja nie cem !
    OK, powoli kończę, ale muszę (brawo dla mnie - chciałam napisać "mószę") Ci powiedzieć, że ten rozdział to naprawdę cudo. I przeprosić za brak komentarzy do ostatnich rozdziałów.
    Proszę pozwól, że tutaj zabiorę głos w sprawie oneshot'ów - wstawiaj je kiedy tylko zechcesz, ten ostatni był świetny!
    Nie mogę się doczekać następnej notki !
    Pozdrawiam gorąco,
    KaoriK ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, że polubiłaś Batę, cieszę się z tego. Ach, ta zabawa: miałam brak weny, więc pisałam takie zwyczajne głupoty.
      Gratuluję powstrzymania się od "mószę" xD i z całego serca życzę Ci powodzenia z tą recenzją. Obyś wygrała ten konkurs ^^
      Nie przepraszaj za brak komentarzy, po prostu komentuj, kiedy masz czas i ochotę.
      Skleciłaś bardzo konkretny komentarz, który mnie cieszy, więc gratuluję xD
      Czekam z niecierpliwością na Twoją następną notkę na blogu i pozdrawiam :*
      Zosia

      Usuń