Siedziałam na parapecie swojego pokoju ze słuchawkami w uszach. Słuchałam nowej piosenki mojego ulubionego piosenkarza i patrzyłam na ulicę. Do przyjazdu szkolnego autobusu miałam jeszcze dziesięć minut, a byłam już gotowa do wyjścia, więc próbowałam się zrelaksować. Próbowałam, bo jak każdego ranka moją ulicą przechodził ten dziwny chłopak. Wysoki, blady szesnastolatek ze zmierzwionymi włosami czarnymi jak smoła i oczami w kolorze gorzkiej czekolady. Zawsze ubrany w podarte na kolanach dżinsy, szary podkoszulek, glany i skórzaną kurtkę, mijał mój dom w drodze do szkoły. Nigdy nie jeździł autobusem, a kiedy pytali go czemu tego nie robi odpowiadał, że ma chorobę lokomocyjną. Jedyne, co o nim wiedziałam to to, że nazywa się Anubis Funeral. Niezłe połączenie nazwisko oznaczające pogrzeb i imię egipskiego boga pogrzebów.
Podjechał kanarkowo żółty autobus i zatrąbił klaksonem. Wyszłam z domu i wsiadłam do wozu, patrząc za tajemniczym brunetem. Zawołała mnie moja koleżanka - Emma. Usiadłam obok niej ze spuszczonym wzrokiem, a ona skarciła mnie, że znowu rozmyślam o niezwykłym chłopaku. Rzuciłam jej zagniewane spojrzenie, ale w duchu przyznałam rację. Kiedy widywałam Anubisa, potem przez kilka godzin myślałam o nim bez przerwy. I teraz też. Przez całą drogę Emma pytlowała o niczym, a ja zagłębiałam się myślami coraz bardziej i bardziej w niewzruszoną twarz Anubisa.
Zatrzymaliśmy się pod szkołą. To był zwyczajny budynek z czerwonej cegły pomalowany na zielono i w kwiaty. Ohyda, fuj! Na szczęście większość uczniów myślała podobnie jak ja, więc zamalowywała wzory graffiti i zaklejała je plakatami. Byłam im za to wdzięczna i miałam ochotę posłać im za to kwiaty, ale nie wiedziałam, którzy to zrobili. Przed wejściem zobaczyłam Anubisa w towarzystwie dwóch sportowców. Stwierdziłam, że to niemożliwe, bo przecież nikt nie wyprzedziłby autobusu pieszo, a jednak on tam był. Wyglądał na całkiem spokojnego, choć jeden z jego rozmówców był przepełniony złością i żądzą mordu. Razem z Emmą ruszyłyśmy w stronę wejścia, a mijając chłopców usłyszałam zdanie, wypowiedziane przez czerwonowłosego chłopaka:
- Pamiętaj, że Set będzie cię ścigał, zdrajco!
Minęłyśmy ich, a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego nazwał Anubisa “zdrajcą” i o jakiego Seta chodziło. Bo przecież chyba nie o tego boga z Egiptu. Nie miałam dużo czasu na rozmyślania, bo Emma pociągnęła mnie do sali na historię.
Nauczyciel postanowił kontynuować cykl lekcji o bogach południowej Europy. Tego dnia mówił nam o Hermesie, posłańcu bogów, i jego powiązaniach z Egiptem. Do sali wszedł Anubis. Nawet nie zapukał, ale przynajmniej się przywitał w miarę grzecznie, po czym palnął bez ogródek:
- Profesorze, pan dyrektor chciałby porozmawiać.
- Nie mogę teraz wyjść, opowiadam klasie o Hermanubisie. Połączeniu Hermesa…
- … i Anubisa, ja to wiem, ale to tylko mityczna postać, która nie miała prawa istnieć, ponieważ bogowie egipscy i greccy rywalizowali ze sobą, mimo że greccy zostali uznani przez ludność na podstawie egipskich. A pan dyrektor jest naprawdę i żąda rozmowy z panem - powtórzył uparcie Anubis, wyglądając na zirytowanego, i wyszedł z sali. Wszyscy patrzyli za nim zaskoczeni, a profesor poszedł do dyrektora. Zostaliśmy sami, co oczywiście oznaczało grę w zośkę. Chłopcy wyjęli piłeczkę. Zaczęła latać we wszystkie strony, aż trafiła w akwarium, stojące na końcu sali. Naczynie zachwiało się i spadło na podłogę, gdzie z trzaskiem się rozbiło. Woda polała się po podłodze, a rybki skakały jak oszalałe, dusząc się z braku powietrza. Emma, zapalona obrończyni zwierząt, zebrała je szybko i pobiegła do łazienki. Wywróciłam oczami, sięgając po piłeczkę. Podniosłam ją, po czym odrzuciłam chłopcom, ale zanim ją złapali, pękła w powietrzu, a jej zawartość opadła powoli na podłogę. Czas jakby zwolnił. Okno otworzyło się i wszedł przez nie wysoki łysy mężczyzna w spódniczce, trzymając zakrzywiony miecz. Wyglądał… co najmniej dziwnie. Miał wielkie mięśnie ramion, opięte ciemną skórą. Przeraziłam się.
Wszędzie dokoła rozległy się wrzaski i piski, a uczniowie zaczęli wybiegać w popłochu na korytarz. Też chciałam to zrobić, ale za ostatnią ławką zobaczyłam skulonego, rudego chłopaka z mojej klasy. Jirou Galer - niesprawny, ale inteligentny. Wślizgnęłam się pod ławkę i doczołgałam się do niego, po czym chwyciłam go za ramię.
- Jirou, musimy wiać - powiedziałam do niego, najspokojniej jak potrafiłam. Spojrzał na mnie przerażonymi, zielonymi oczami. - Chodź stąd.
Pokiwał ze strachem głową i razem wyczołgaliśmy się z sali, starając się być niezauważonymi przez strasznego gościa. Udało nam się, chociaż przez jeden straszny moment wydawało mi się, że na nas patrzy. Na korytarzu zerwaliśmy się na nogi i biegiem ruszyliśmy do szatni, jednak zanim wybiegliśmy ze szkoły, pomyślałam o Emmie. Przecież ona nie wie o tym kolesiu. Zawróciłam, krzycząc do rudego przez ramię, żeby uciekał. Przed łazienką zobaczyłam jeszcze czterech takich facetów jak w sali historycznej. Podeszłam tam cichutko, żeby mnie nie usłyszeli. Rozległ się przerażony pisk Emmy. Najwyraźniej ich zobaczyła, ale oni nie zrobili nawet kroku w jej stronę, tylko się rozglądali.
- Uciekaj stąd - usłyszałam obok siebie spokojny głos. Stał tam Anubis. Był tak blisko, że czułam jego słodkawy zapach. Nie patrzył na mnie, tylko na mężczyzn.
- A ty tu zostaniesz i ich pokonasz, tak? - rzuciłam sarkastycznie, chociaż czułam, że właśnie taki był jego plan. Całkiem postradał zmysły.
- Poradzę sobie - mruknął beznamiętnie.
- O, jasne! Bo uwierzę! To moja przyjaciółka i jej pomogę - uparłam się i zdaje się, że go zirytowałam. Wydaje mi się, że łatwo go zirytować. Nic nie powiedział, tylko wzruszył ramionami, ale spojrzeniem kazał mi się uciszyć. Posłuchałam. Brunet wyciągnął z wewnętrznej kieszeni złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie głowy psa. Założył go na szyję, po czym przemknął obok mnie jak cień. Podszedł do pierwszego gostka i uderzył go pięścią w potylicę. Facet upadł na podłogę, a w tym czasie trzech pozostałych skoczyło na chłopaka. Krzyknęłam cicho i pomyślałam, że muszę pomóc Anubisowi, ale jakoś nic nie przyszło mi do głowy. Zamknęłam oczy, usilnie próbując coś wymyślić. Kiedy je otworzyłam chłopak otrzepywał swoją skórzaną kurtkę z kurzu, stojąc nad czterema nieprzytomnymi mężczyznami.
- Co za…? - chciałam zapytać, ale Anubis pokręcił głową. Schował wisiorek pod koszulkę, po czym wyciągnął Emmę z łazienki i wyrzucił nas ze szkoły. Niedaleko stał Jirou, najwyraźniej na mnie czekając. Wokół niego cała kadra nauczycielska oraz uczniowie rozmawiali podnieconymi lub przerażonymi głosami, a dziewczyny histeryzowały. Anubis wywrócił oczami i zaczął iść w stronę mojego domu, a jego wzrok mówił, że chce, żebyśmy za nim poszli. Zrobiliśmy to. Kiedy mijaliśmy dom obok szkoły, zobaczyliśmy za nim kłąb dymu. Nasza buda płonęła, ale Anubis to całkowicie olał.
- Czemu nie wezwiemy straży pożarnej czy czegoś takiego? - spytał Jirou, patrząc na dym. Brunet zwrócił wzrok w tamtą stronę i pokręcił głową.
- Ponieważ nie chcemy, żeby tamci kolesie się wydostali - odparł spokojnie brązowooki. - Odstawię was do domu, a wy się stamtąd nie ruszycie, jasne?
- A ty co taki despotyczny jesteś? - spytałam oburzona, ale jedno jego spojrzenie skutecznie mnie uciszyło. Trochę to przerażające: miał wzrok jak wygłodniały wilk.
- Idźcie do domu - rozkazał, zatrzymując się pod moją bramą. - Pozamykajcie drzwi i okna, i nikomu nie otwierajcie.
- A ty co zrobisz? - zapytał Jirou, przekrzywiając głowę.
- Zajmę się swoimi sprawami - oznajmił Anubis, wzruszając ramionami. Zostawił nas pod bramą i odszedł, po czym zniknął za rogiem. Jirou popatrzył na mnie, ja na niego. Skinęliśmy głowami i poszliśmy za brunetem. Trzymaliśmy się dwadzieścia metrów od niego, tak żeby nas nie zauważył. Szedł bardzo spokojnie jak na kogoś kto właśnie uciekł ze szkoły po ataku terrorystycznym. Nagle zatrzymał się i wyglądał bardzo podobnie do psa, który nasłuchuje. Nawet uszami poruszył; to dość słodkie. Nagle zza budynku wyszedł kolejny wielki facet, ale tym razem z maczetą. Zamachnął się wielkim tasakiem prosto w głowę Anubisa, ale ten złapał go tylko za nadgarstek i przerzucił sobie przez ramię. Miecz wypadł z ręki mężczyzny, który poleciał prosto na nas i upadł na Jirou. Rudy wylądował pod nim i jęknął głośno. Żołnierz zerwał się z ziemi i złapał nas za kołnierze. Wyszedł z uliczki, w której się chowaliśmy. Anubis na nasz widok zaklął w jakimś dziwnym języku, a wisiorek na jego szyi zabłysł. Otoczyło nas wielu uzbrojonych mężczyzn, lecz brunet nadal był niewzruszony. Wyciągnął z kieszeni wykałaczkę. I w czym to niby pomoże? Podłubie sobie tym w zębach, a potem wbije to komuś w oko? Anubis zamknął oczy, a wykałaczka rozjarzyła się czerwonym blaskiem i zmieniła się w długą, czarną laskę ze srebrnym smokiem na czubku. Błyszczała w słońcu, a oczy zwieńczenia zrobione były z dwóch rubinów. Brązowooki uderzył laską trzy razy w beton, który pękł i ukazał nam głęboką czeluść.
- Żołnierze, ja jestem Anubis, bóg pogrzebów, pan Podziemia, sługa Ozyrysa. Winniście mi posłuszeństwo, wracajcie do Otchłani Seta - rozkazał. Mężczyźni upuścili mnie, Jirou oraz bronie i zapadli się w ciemność. Anubis machnął laską, a dziura się zrosła. Jirou siedział na ulicy, zbyt oszołomiony żeby cokolwiek powiedzieć, ale ja musiałam się odezwać.
- Jesteś bogiem? - zapytałam zdumiona. To niemożliwe przecież, nie?
- Tak, a ty zawsze jesteś taka nieposłuszna?
- Zazwyczaj bardziej - odparłam butnie, krzyżując ramiona na piersi.
Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam przed żywym egipskim bogiem Anubisem. Boże…
Rozumiem reakcje Thali. Też tak się zamyślam, gdy widzę jakiegoś interesującego chłopaka. To takie naturalne.
OdpowiedzUsuńMam pytanie: co to znaczy "pytlowała"? To w drugim akapicie.
Taka szkoła? O fuj! Zgadzam się. Doskonałe połączenie. Nie ma co. Dobrze, że znaleźli się jacyś kreatywni ludzie.
Te słowa o Secie bardzo mnie zaciekawiły. Może to dlatego, że po Anubisie to mój ulubiony egipski bóg? Jak Ty doskonale trafiasz w mój gust!
Polubiłam Emmę i jej miłość do zwierząt. Kojarzy mi się z moją koleżanką.
Anubis jest grzeczny, ale stanowczy. Uwielbiam takie połączenia.
Facet w spódniczce zawsze wygląda dziwnie! XD Stawiam na greka. Znaczy greckiego boga. Zaintrygowało mnie to.
Bardzo podobała mi się scena, gdy Thalia podeszła do Jirou, żeby mu pomóc. I pomyślała o Emmie nawet w takim niebezpieczeństwie. To dowodzi jej dobroci. Punktuje u mnie. I to jak się upierała, że to ona uratuje przyjaciółkę! Dziwne w tej sytuacji, ale urocze.
Zastanawia mnie czemu nikt nie atakował Thali. Chyba wiedzieli kim jest Anubis i to na nim się skupili. Dobrze myślę?
Trochę za mało w tym paniki ze strony głównych bohaterów. Tak mi się wydaje. Reakcja klasy naturalna. Nawet to, że Jirou czekał na Thalię, nie wiedząc co zrobić jest do zniesienia, ale brak pytań i choćby cienia histeri u dziewczyn trochę mnie drażni. Przecież nie wiedzą o co chodzi. Powinni się zainteresować kim są umięśnieni mężczyźni w kieckach.
Dziwi mnie też czemu tchórz Jirou chciał sprawdzić, co zrobi Anubis. To bardziej pasuje mi do Thali. On co najwyżej mógłby za nią pójść, żeby nie zostać sam. Nie chcę ingerować i zmieniać Ci postacie, ale po jego opisie i czynach mam o nim już konkretne wyobrażenie. ^^"
I gdzie Emma? Poszła z nimi czy do domu? To takie niedopatrzenie.
Uwielbiam fragment z wykałaczką! Przemyślany, z humorem i świetnie dopasowany! Brawa dla Ciebie. Końcowa scena też bardzo dobrze napisana. Tu należą Ci się gratulacje.
Jeśli mam podsumować, to: podoba mi się pomysł. Oryginalny (przynajmniej ja się nie spotkałam z czymś takim) i sprawia, że człowiek chce się dowiedzieć więcej. Mimo że czasami postacie zachowują się dziwnie i nieodpowiednio do sytuacji, są w większości naturalni. Szczególnie drugoplanowi, których łatwiej się tworzy. Ja zawsze mam problem jak nie przesadzić ze wspaniałością głównego bohatera. Tobie na razie się udaje. I ostatnia rzecz, którą możesz sobie puścić pomimo uszu. Jak dla mnie wszystko dzieje się za szybko. Brakuje mi więcej opisów, rozmów i przemyśleń. Ale to zależy od gustu i stylu, więc tę uwagę możesz sobie legalnie zignorować.
Mam nadzieję, że pomogłam.
"Pytlowała" znaczy tyle samo co "bardzo dużo mówiła". (Mój tata tak często do mnie mówi, jeśli zaczynam gadać o czymś nie na temat wiodący)
UsuńCóż, wydaje mi się, że chyba trochę Cię zawiedzie postać Seta, bo zrobiłam z niego głównego złego bohatera, ale mam nadzieję, że jednak Cię zadowoli.
Dobrze myślisz, że nikt nie atakował Thalii (ani innych uczniów), ponieważ żołnierze skupiali się na odnalezieniu Anubisa. Cieszę się, że reakcja Thalii Ci się podoba.
Dzięki, że zwróciłaś mi uwagę na kilka szczegółów. Obiecuję poprawić ^^
Chciałam, żeby wszystko wyglądało tak, jakby Jirou szedł za Thalią, ale jak widać mi nie wyszło ^^" Tutaj też spróbuję to jakoś pokazać. Emma? Siedziała w tej łazience i nawet nie wiedziała o tych żołnierzach ^^ No dobra, wiem, że to niejasne, ale o tym też dopiszę.
Ta wykałaczka mi wpadła do głowy podczas obiadu w szkole i na początku wydawała mi się żenująca, ale to dobrze, że jednak tak nie jest.
Rozumiem, że akcja toczy się bardzo szybko, więc w następnych rozdziałach starałam się to naprawiać i nawet wydaje mi się, że mi to wyszło. Potem wszystkiego będzie więcej.
Bardzo mi pomagasz i bardzo proszę, żebyś nie przestawała ^^ Jestem szczęśliwa, że cały pomysł Ci się podoba.
Hura! Poznałam nowe słowo! ^^
OdpowiedzUsuńJa tam lubię złych bohaterów. Nie masz się o co martwić!
Cieszę się, że odbierasz moją krytykę (nie ma chyba jej aż tak dużo, co?) jako pomocną i budującą. Bardzo chcę Ci pomóc w poprawianiu warsztatu. Sama nie jestem jakaś tam bardzo dobra w pisaniu, ale staram się jak mogę. Nie traktuj więc mnie jak wyrocznię we wszystkich sprawach, dobrze? Mogę się mylić.
Cieszę się, że tak mówisz ^^
UsuńKrytyki nie ma dużo, nie martw się, ale jak już jest, to bardzo pomaga. Zwracasz mi uwagę na szczegóły, których nie zauważyłam.:)