Bawiłem się z Batą na piasku. Było wesoło. Budowaliśmy zamek z wieżami i murami, otoczony fosą. Muszelki zdobiły ściany naszej fortecy, gdzie niegdzie Aker powtykał jeszcze kawałki rozbitych butelek dla dekoracji. Ślicznie to wyglądało, gdy promienie słońca rozpraszały się w szkle. Rzucały tęczowe ślady na otoczenie.
- Jest przepiękny - westchnęła zachwycona Bastet, zadzierając głowę. Nasz zamek był prawie naturalnej wielkości. Ludzie na plaży patrzyli na nas zaskoczeni, ale też byli pod wrażeniem.
- No, to robota skończona - zaśmiał się Aker, kładąc wielką kłodę nad fosą. Wolałem nawet nie pytać, skąd wytrzasnął taki pieniek. - Zapraszam do zamku, księżniczko - zażartował, kłaniając się przed Bastet, która prychnęła na niego i przeszła z gracją po "moście". Wbiegła truchtem po piaskowych schodach i pomachała nam ze szczytu wieży. We trzech zaczęliśmy się śmiać.
- Witaj, nadobna damo! - zawołałem. - Przybyłem cię ocalić przed krwiożerczym smokiem, Akerem.
Chłopak popchnął mnie i wpadł do zamku. Trzy sekundy później ściskał Bastet w pasie i się z nią kręcił, a ona piszczała z radości. Bata mnie podniósł i razem pobiegliśmy atakować Akera.
Neftyda stała kilka metrów od nas i uśmiechała się.
Gdy tak unosiłem się na wodzie, przed zamkniętymi oczami stanęło mi to wspomnienie. To było takie piękne, pamiętam. Mieliśmy "8" lat. Bastet była księżniczką, Aker smokiem, a ja i Bata rycerzami. Popatrzyłem na przyjaciół bawiących się na brzegu. Brakowało mi tej szurniętej kotki, z nią zawsze był ubaw. Aker wybiegł z wody i rzucił się na Batę, wywalając go na piach. Kiedy wstał cały był nim oblepiony, a blondyn pluł niesmacznymi ziarenkami. Rudy i Thalia roześmiali się. Nawet mnie to rozbawiło, więc podpłynąłem do nich i usiadłem na łasze.
- Aker, czemu właściwie Bastet wyjechała na weekend? - spytałem, wytrzepując Bacie piasek z włosów. - Mówiła, że strasznie chce iść z nami na plażę.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Coś mówiła o wakacjach w Grecji.
Wywróciłem oczami, wzdychając ciężko. Jak mogłem o tym nie pomyśleć? To było tak oczywiste, że okazałem się na to za mądry.
- Co jest, Szakal? - spytała Thalia, zbliżając się. Blask słońca nie mógł równać się z lśnieniem jej włosów. Jej delikatnie miedziana skóra połyskiwała od olejku do opalania, a krągłe biodra kołysały się z każdym krokiem... tak kusząco to wyglądało, że... ej! Ogarnij się, stary! Zganiłem się w myślach i spojrzałem na jej twarz.
- Bastet poleciała do Grecji dwa dni temu. Zgadnijmy, po co? - uśmiechnąłem się, chlapiąc w nią wodą.
- Tylko po jedno mogła tłuc się aż tam.
- Aloha, przyjaciele - rozległ się wesoły głos. Wszyscy spojrzeliśmy na wejście na plażę, gdzie słodka Bastet w cętkowanym bikini stała przytulona do wysokiego szatyna w czarno-czerwonych kąpielówkach z deską surfingową pod pachą.
- Cześć, Robin - pomachała Thalia. - Czy ty nie masz w zwyczaju uprzedzać o wizycie?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie. Z resztą nie wiedziałem, czy Stary Grzmot da mi urlop. Dobra, będziemy tak gadać, czy wolicie razem ze mną zapolować na fale?
Zaczęliśmy się śmiać i razem z nim wszyscy wskoczyli do wody. On surfował jak zawodowiec, a my próbowaliśmy zrzucić go z deski. Na ogół kończyło się to tym, że wykonywał nagle gwałtowny skręt i ochlapywał nas wodą, ale kilka razy udało nam się wciągnąć go pod powierzchnię, a wtedy śmiał się z nami i dalej chlapał.
Pod wieczór siedzieliśmy już ubrani w swetry i grube buty, patrząc w tańczący ogień. Piekliśmy pianki i i kiełbaski, opowiadaliśmy straszne historie. Robin relacjonował nam swój pobyt w Grecji. Bardzo mu się tam podobało, ale i tak tęsknił za domem. Ale póki jeszcze mieliśmy wakacje, wiedzieliśmy, że to będą najlepsze dwa miesiące w naszym życiu. Zwłaszcza, że Claude miał w planach zostać na całe lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz