Gdy
Sobek zniknął, zabierając ze sobą Robina, ten mały chłopiec, - Carter - za
którego Gwiazda się oddał Setowi w niewolę, wybuchł płaczem. Opierając się o
moje ramiona, szlochał przerażony, cały czas wołając imię Claude’a. Ból w jego
głosie sprawiał, że ja też płakałam. On naprawdę kochał tego chłopaka i nigdy
nie kazałby mu się poświęcać, gdyby nie to, że był przerażony. Próbowałam go
uspokoić, ale sama nie byłam w lepszym stanie. Miałam ochotę paść na kolana i
więcej nie wstawać, ale jedno spojrzenie na Anubisa wystarczyło mi, żeby się
opanować. Miał zaciętą, ale jednocześnie zaniepokojoną minę. Odetchnął głęboko
i kazał Bacie otwierać portal do domu Jirou.
-
Dlaczego tam? - zdziwił się.
-
Bo to stamtąd Sobek miał neczeri. Zaatakował Thalię i Jirou.
Blondyn
zerknął na mnie porozumiewawczo i oboje spojrzeliśmy na Cartera.
-
An, nie możemy go zostawić - powiedział z żalem. Szakal przeniósł wzrok na
chłopca i skinął głową.
-
Nie zostawimy - zapewnił go, biorąc Cartera na ręce. Wyglądało to słodko, ale
nie odważyłam się odezwać. - Zabierzemy go do mamy Jirou, tam się nim
zaopiekują.
-
Oby tylko im się nic nie stało, kiedy Sobek ukradł im neczeri - mruknął
Bata, skupiając się na portalu. Kiedy tylko piaskowe koło się pojawiło weszłam
jako pierwsza, a chłopcy za mną.
Stanęliśmy
na środku salonu w małym mieszkaniu. Rozejrzałam się: kanapa, stolik do kawy,
miękki fotel i kilka regałów z książkami. W pokoiku siedziały trzy osoby:
Thalia, Jirou oraz kobieta, która musiała być jego mamą. Mieli totalnie
zszokowane miny, jak się przed nimi pojawiłam, a dzieciaki się zerwały. Rudy
wyciągnął różdżkę gotów do ataku, a potem pojawili się Bata oraz Anubis z
Carterem. Szakal ledwo zdążył go odstawić i już po ułamku sekundy Thalia
zawiesiła mu się na szyi, przyciskając swoje usta do jego. Chwilę wszyscy
patrzyliśmy na nich w ciszy, zaskoczeni tym, co zrobiła. W następnej chwili
Jirou, ja i Bata wybuchliśmy śmiechem, Carter otarł łzy, a mama rudego
uśmiechnęła się do niego i podała mu chusteczkę do nosa. Thalia dopiero po paru
minutach całowania Anubisa, ocknęła się i cofnęła czerwona na twarzy jak
piwonia. An stał tylko z rozchylonymi ze zdziwienia wargami, przyglądając jej
się pytająco spod lekko uniesionych brwi. Spuściła głowę, żeby loki zasłoniły
jej policzki i bąknęła cicho jakieś “Przepraszam”.
-
No, nareszcie jesteście - powiedział Jirou, przerywając śmiech i ratując Thalię
od kłopotliwych pytań. - Wyglądacie okropnie, więc może najpierw się
odświeżycie i prześpicie, jeśli chcecie, a za parę godzin przy posiłku sobie
pogadamy, co?
-
Wanna, czyste ciuchy i ciepłe łóżko! - zawołałam z radością. - Ludzie, chwalcie
bogów, mogę odpocząć.
Anubis
spojrzał na mnie krytycznie, ale pokiwał głową.
-
Przyda nam się odpoczynek - stwierdził, unikając wzroku Thalii. - Jeśli oczywiście
nie ma pani nic przeciwko trójce rozkapryszonych bogów w domu - zwrócił się do
pani Galer, która podniosła się powoli z kanapy, posyłając mu złośliwy uśmiech.
W kącikach jej oczu pojawiły się zmarszczki.
-
Anubisie, jeśli myślisz, że nie ugościłabym was, po tym co przeszliście,
musiałabym być okrutnikiem - oświadczyła, obejmując wyszczerzonego Batę
ramieniem. - Thalio, zabierz Bastet na piętro i pokaż jej, gdzie co jest, a ty
Jirou zaopiekuj się małym przyjacielem. Chciałabym zapytać o coś chłopców.
Oboje
skinęli głowami i natychmiast zajęli się rozkazami. Jirou wziął Cartera za rękę
i wyprowadził go z pokoju, a Thalia wyglądała na przeszczęśliwą, że może
Anubisowi zejść z oczu. Jak najszybciej ruszyła na schody, a ja za nią. Gdzieś
na czwartym stopniu spojrzała na mnie z uśmiechem i zapytała, czy bardzo jestem
zmęczona, czy też możemy chwilę porozmawiać przed snem. Pod drzwiami łazienki
stwierdziłam, że na kilka pytań mogę odpowiedzieć tylko pod warunkiem, że ona
też mi coś powie. Zawarłyśmy umowę, pokazała mi drogę do sypialni i tam poszła,
a ja weszłam do niewielkiej łazienki, w której była kabina prysznicowa, sedes,
umywalka i szafka na kosmetyki. Białe ręczniki wisiały na wieszaku
przymocowanym do drzwi. Odkręciłam gorącą wodę, zrzuciłam ubłocone ubrania na
podłogę i weszłam pod parujący strumień. Natychmiast zaczęłam mruczeć ze
szczęścia. To dziwne, ale normalnie za wodą nie przepadam, za to jak tylko mam
okazję na prysznic czy ciepłą kąpiel, to biegnę szybciej niż światło. Sięgnęłam
po pierwszy z brzegu żel pod prysznic o zapachu róży i tyle go zużyłam, że
stałam przez kilka minut cała w różowo-białej pianie, napawając się aromatem i
dopiero jak zrobiło mi się od niego słabo, spłukałam żel i wyszłam spod
prysznica. Wytarłam się puszystym ręcznikiem, a potem zauważyłam na sedesie
wyciągniętą pomarańczową koszulkę z krótkim rękawem i szare dresy. Thalia
musiała tu wejść, żeby mi je dać i zabrać moje stare trykoty, o których braku
dowiedziałam się po sekundzie od spojrzenia na piżamę. Założyłam ją i zaczęłam
w myślach chwalić Ra za coś takiego jak czyste ciuchy. Wyszłam z łazienki,
unikając o milimetr zderzenia z roześmianym Batą. Zapytałam go, co go tak
strasznie bawi, a on pokazał mi język i zamknął się za drzwiami, zostawiając
mnie z zapewne bardzo ciekawą miną. Po paru sekundach wzruszyłam ramionami i
poszłam do sypialni, w której czekało na mnie łóżeczko. Rzuciłam się na
mięciutki materac tak gwałtownie, że sprężyny skrzypnęły, a Thalia siedząca na
podłodze podskoczyła. Lekkim kopniakiem zatrzasnęła drzwi, żeby nikt nam nie
przeszkadzał i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem. Usiadłam po turecku, dając
jej do zrozumienia, że czekam na pytania. Od razu przeszła do sedna.
-
Czy Anubis coś o mnie mówił? - wypaliła, rumieniąc się lekko. Milczałam chwilę,
próbując wyczaić, czy przypadkiem, jakiś wścibski blondas nas nie podsłuchuje.
Nic nie usłyszałam.
-
Z tego co pamiętam, to chyba nie - zmarkotniała, kiedy to powiedziałam, więc
szybko się poprawiłam. - To znaczy, wiesz, nie przy mnie. Był taki moment, że
się rozdzieliliśmy, albo że poszedł na spacer bez nas, nie? Może nic nie mówił,
ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że myślał.
-
Dzięki, Bastet - posłała mi smutny uśmiech i przeniosła się na łóżko. - W sumie
tylko o to chciałam cię zapytać, więc teraz ty możesz pytać.
Zastanowiłam
się chwilę.
-
Dobra. Mama Jirou powiedziała “po tym, co przeszliście”, czy to znaczy, że
wiecie, co nam się przydarzyło?
-
Nie do końca - uznała. - Mniej więcej wiemy, co spotkało Anubisa. Między nim a
Jirou wytworzyło się łącze empatyczne, dzięki któremu rudy może mieć jaki taki
wgląd na to, co dzieje się z Anem. Na przykład wiemy, że był w tym dziwnym
więzieniu, a potem go uwolniliście. To były tylko przebłyski, ale zdajemy sobie
sprawę, że mogło wam być ciężko.
Cały
czas patrzyła na mnie z uwagą, jakby się o mnie martwiła.
-
Dobra, załóżmy, że kapuję - powiedziałam w końcu. - Ty tutaj śpisz?
-
Od kilku dni - mruknęła, odwracając wzrok. - Mama Jirou twierdzi, że tu jestem
bezpieczniejsza niż w domu.
-
Po ataku Sobka kazała ci się przeprowadzić? - zgadłam, a ona skinęła głową.
-
Opowiemy wam o tym za kilka godzin, a teraz już idź spać, bo wyglądasz jakbyś
miała zaraz zemdleć - uśmiechnęła się wreszcie, wstając z materaca. Wyszła z
pokoju, zostawiając mnie samą. Opadłam na poduszkę i prawie natychmiast zmorzył
mnie sen.
Byłam sama na skraju urwiska i patrzyłam w dół na fale,
obijające się o skały. Woda była czarna, a nade mną świeciły gwiazdy i księżyc.
Wyglądał jakby się do mnie uśmiechał. Stary Chonsu był naprawdę najbardziej
złośliwym bogiem, jakiego miałam nieszczęście spotkać. Chociaż z Akerem mógłby
o pierwsze miejsce konkurować. Zerwał się niespokojny wiatr, targając mi włosy
i odbierając dech w piersiach. Po chwili niebo przecięła błyskawica i uderzyła
w powierzchnię wody. W słabym świetle szalejących piorunów, dostrzegłam
unoszące się w powietrzu postacie. Rozpoznałam boginię Nut, a reszta wyglądała
różnie: niektóre były niskie i miały młode twarze, inne wręcz przeciwnie.
Wszystkie miały wściekle czerwone oczy, poza jedną, która miała oczy jak osoba
heterochromią (czyli, że jedno oko miała złote, a drugie lazurowe). Nie było
opcji, żebym go nie rozpoznała. To był Robin, przerażony i jednocześnie smutny.
Miną przypominał winowajcę. Nut patrzyła na niego groźnie.
- Robinie, nadszedł twój czas - oznajmiła
głosem, od którego zadrżałam z zimna.
- Nie, pani. Błagam, nie - jęknął zrozpaczony.
Gwiazdy wokół niego wydały z siebie zbiorowy syk, więc się cofnął i uciszył.
Przez powietrze przebił się dźwięk anielskiej trąby. Zahuczało mi w uszach,
woda wzburzyła się jeszcze bardziej.
- Gwiazdo Apokalipsy! Gwiazdo Piołun! Zadął
trzeci anioł, czas na ciebie!
Robin próbował złapać równowagę, ale niebo pod nim się
zapadło i runął prosto w morską głębinę. W miejscu, gdzie zniknął pojawiła się
niewielka wysepka porośnięta piołunem.
Otworzyłam
oczy i znowu znalazłam się w łóżku w pokoju Thalii. Przypomniałam sobie jak Set
nazwał Robina “Gwiazdą Apokalipsy”, ale wtedy nie brałam pod uwagę, że on
naprawdę może być Piołunem. Myślałam, że to tylko aluzja to jego destrukcyjnych
zapędów. Usiadłam na skraju łóżka, myśląc o swoim śnie. Muszę opowiedzieć go
Anubisowi.
Wyszłam
z pokoju i już na schodach czułam słodki zapach placków jabłkowych. Weszłam do
kuchni, gdzie wszyscy już siedzieli przy okrągłym stoliku i rozmawiali o
ocenach Thalii i Jirou. Nie powiem: nieźle się zdziwiłam, słysząc taką normalną
rozmowę w czasie, kiedy los świata i życie Akera wisiały na włosku.
-
Wreszcie się obudziłaś - zaśmiał się Bata, poklepując dłonią krzesło obok
siebie. Usiadłam, lustrując go wzrokiem: miał mokre potargane włosy, białą
koszulę i dżinsy. Wyglądał nienormalnie zwyczajnie. Sięgnęłam po placek,
zerkając na Thalię i Anubisa, siedzących obok siebie. Przypadek, czy ktoś jest
na tyle wredny, żeby ich tak usadzić? Carter wyglądał o wiele lepiej niż
wczoraj, ale i tak był smutny.
-
A czemu miałabym się nie obudzić? - spytałam obojętnie.
-
Bo próbowaliśmy godzinę temu i nic. Spałaś jak kłoda - wyjaśnił Jirou z
uśmiechem. Wzruszyłam ramionami, stwierdzając, że na razie nic nie powiem o
swoim śnie.
-
To nieważne - oświadczył Anubis spokojnym głosem. Zaciekawiło mnie, że miał na
nosie kilka jasnych piegów. Zazwyczaj nie było ich widać: tylko jak się czymś
stresował, a mało było takich rzeczy. - Skoro już jesteś, możemy posłuchać o
wizycie Sobka.
-
Nie ma co opowiadać - mruknęła nieśmiało Thalia. Spojrzał na nią zaskoczony,
jakby do tej pory się przy nim nie odzywała, albo jakby do tej pory nigdy nie
była nieśmiała. Obie wersje były tak samo możliwe. Zerknęła na niego i chyba to
zdziwienie ją zirytowało. - No, co chcesz?
-
Nic - powiedział szybko, odwracając wzrok.
-
A mnie oprócz tego, że Sobek tu był, zastanawia, dlaczego neczeri tu był
- wtrącił Bata, odsuwając od siebie talerz. - I skąd, Anubisie, wiedziałeś, że
właśnie im Sobek ukradł nóż, skoro zabrali ci go żołnierze Seta?
- Neczeri
pojawił mi się przed nosem na biologii - wyjaśnił Jirou. - Nie wiem, skąd
się wziął, ani dlaczego właśnie do mnie się przeniósł, ale tak było.
-
A to łączy się z twoim drugim pytaniem, Bata - odparł Szakal. - Wiedziałem, że
Sobek tu był, ponieważ jestem empatycznie połączony z Jirou i wyczułem, że ma neczeri.
A potem Pan Krokodyl pojawił się z nim przed nami, więc natychmiast dotarło
do mnie, że ich napadł.
-
Dobra, nie mam więcej pytań.
-
Tego samego dnia, jak wracaliśmy do domu po lekcjach, na drodze stanął nam
Sobek - westchnęła Thalia. - Jirou prosił mnie, żebym pilnowała ostrza, skoro
on ma lotos. Obślizgły gadzina nas zaatakował tak szybko, że nawet się nie
zorientowaliśmy, kiedy leżeliśmy nieprzytomni na ulicy. Obudziliśmy się, a neczeri
już nie było. Ot, cała opowieść.
Z
tym radosnym akcentem zamilkła, pozostawiając we mnie jeszcze większą nienawiść
do gadów. Nagle Carter nieśmiało podniósł rękę. Bata spojrzał na niego z
uśmiechem i udzielił mu głosu.
-
Czy Robin będzie bezpieczny z Sobkiem? - zapytał zmartwiony. Wyglądało na to,
że możliwości ataku krokodyla go przerażały. Zrobiło mi się go żal. Wyciągnęłam
rękę i ujęłam jego dłoń.
-
Robin jest sprytny, poradzi sobie - zapewniłam go, patrząc na chłopaków
wyczekująco, żeby mnie poparli. Bata natychmiast gorliwie pokiwał głową, bo
wiedział, jak ostre potrafią być moje pazurki, kiedy się zirytuję, ale Anubis
na nieszczęście nie był tak uległy.
-
No, nie jestem pewien, Bastet - mruknął zdenerwowany. Założyłabym się o stówę,
że zrobił się czerwony, jak Thalia opowiadała o tym, że Sobek ją zaatakował. -
Miałem tej nocy dziwny sen. Wydaje mi się, że to mogła być równie dobrze
przyszłość jak i przeszłość, ale Robin tam zginął. I to właśnie zabity przez
Sobka.
Carter
wzdrygnął się, a jego oczy zapełniły się łzami. Usiłował się nie popłakać.
Spiorunowałam Anubisa spojrzeniem.
-
Też miałam sen - powiedziałam. - Ale mój na pewno był w przeszłości.
-
Mów - poprosił Jirou, więc odetchnęłam i opowiedziałam im wszystko, co
widziałam.
Po moich słowach zapadła cisza, którą
przerwał dopiero Anubis, rozkazując rudemu przynieść Biblię. To był
najdziwniejszy rozkaz, jaki usłyszałam z ust egipskiego boga.
Hej, hej :D Komentarz będzie krótki, bo informatyka właśnie się kończy xD
OdpowiedzUsuńPo tym, jak dowiedziałam się, że Sobek zaatakował Jrou i resztę, myślałam, że zastanę dom w rozsypce, a Ty mi tu wychodzisz z Thalią całującą Ana! XD +10 pkt za zdziwienie mnie xD A zachowanie Ana jest takie urocze, to zakłopotanie i zdziwienie... hahahahahahaha :D I żal mi Thalii. Biedna będzie to strasznie rozpamiętywać :(
O tak , ciepła kąpiel to jest to. Jedna z najlepszych rzeczy w życiu. Drugą są właśnie placki z jabłkami xD
W ogóle ten rozdział mnie bardzo ucieszył (treścią), powinien chyba zasmucić, no ale jak tu się smucić, jak powracają Thalia i Jirou i na dodatek wspominasz o Chonsu? No jak? xD
A An oczywiście, jak zwykle potrafi wyczuć, co ma w danej chwili powiedzieć. Mógłby od razu małego Cartera dobić :P
A jak sobie wyobrażę scenę, że ląduje przede mną neczeri, na biologii... "Kasiu co to jest? To? A nic, święte ostrze, przy pomocy, którego może nastąpić apokalipsa świata. Niech pani kontynuuje." xD
Dobra, muszę koczyć niestety, ale tak bardzo chciałam ten rozdział skomentować teraz ^^
Pozdrawiam gorąco i czekam na new!
KaoriK :*
Haha, bardzo się cieszę, że tak Ci się ten rozdział spodobał ^.^ Nie chwaląc się uważam go za jeden z lepszych jakie się do tej pory pokazały xD
UsuńŚwietne wyobrażenie tej sceny, takie optymistyczne ^.^
Dziękuję, że nadal tu wchodzisz i pozdrawiam ;*