środa, 4 lipca 2012

"Kolejka chce nas zabić" (Thalia)


Stałam przy stole z mnóstwem magów i gapiłam się jak głupia za chłopakami, którzy zniknęli za furtką cmentarza. Jak ten szakalowaty głupek śmiał mnie zostawić? I jeszcze Jirou - uratowałam mu tyłek w szkole, a on mnie wystawił! Zemszczę się albo nie nazywam się Thalia Vitani, a na pewno się tak nazywam. Spojrzałam błagalnie na magów, żeby mnie nie odsyłali. Najstarszy - ten, który dał Jirou różdżkę czy co to tam było - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
 - Musisz im pomóc, Thalio - powiedział miękkim głosem. Zauważyłam w tym tonie coś królewskiego jakby był jakimś królem czy czymś takim.
 - Jak? Nie wiem gdzie są teraz - przypomniałam najspokojniej jak umiałam.
 - W podziemiu. Jadą kolejką. Wyślę cię do nich, ale pokaż im się dopiero w największych kłopotach.
 - No, dobra, już dobra. Możecie mnie wreszcie odesłać?
Prawie w tej samej chwili poczułam to samo mdlące uczucie, co podczas podróży grobem. Znalazłam się pod jakimś grubym, cuchnącym kocem. Ale przez smród nakrycia, wyczułam słodki zapach Anubisa. Siedział chyba tuż obok. Wyjrzałam spod koca. Jechaliśmy podziemną kolejką z tak zawrotną prędkością, że zemdliło mnie jak w samolocie. Obok Szakala siedział Jirou. Trzymał się kurczowo brzegu wagonika. Był przerażony. Uśmiechnęłam się dość wrednie. Wiem, jestem podła. Ale to nie moja wina, że mam taką naturę. Kolejka zaczęła się trząść. Anubis zwrócił rudemu uwagę, że jeśli nie przestanie drżeć, zaraz obaj wylecą z toru. Pomyślałam, że to wredne z jego strony, że mówi tylko o nich, a zaraz potem przypomniałam sobie, że nie wie o mojej obecności. Westchnęłam cichutko. Usłyszałam szelest kartek. Znowu wyjrzałam spod koca i zobaczyłam, że Jirou dostał od Szakala jakąś książkę do czytania. Z tego, co chłopak sobie szeptał pod nosem, doszłam do wniosku, że to księga czarów. Anubis poradził, żeby nie czytał tego na głos, dopóki nie zapanuje w pełni nad swoją mocą. Rudy skinął przepraszająco głową i czytał po cichu. Nagle znowu zatrzęsło wagonikiem. Tym razem to nie była wina Jirou. I Anubis doskonale o tym wiedział. Wstał na nogi, podnosząc różdżkę do góry. Jirou poszedł w jego ślady, ale Szakal posadził go gwałtownym ruchem.
 - Tutaj nie pomożesz - warknął zdenerwowany. Rudy skulił się przestraszony, wychylając się poza wagonik, którym trzęsło coraz bardziej. Anubis mruczał pod nosem jakieś dziwne słowa, nic z tego nie rozumiałam. Chwilami wydawało mi się, że kolejka się zatrzymuje, ale po chwili ruszała gwałtownie z jeszcze większą prędkością. Zemdliło mnie, kiedy tak szarpało. Usłyszałam krzyk Jirou, a potem przekleństwa Anubisa. Powtarzał, że tak nie wytrzyma. Że nie może pilnować jednocześnie tak nierozgarniętego [tu użył nieco mniej kulturalnego słowa] dzieciaka i skupiać się na utrzymaniu wagonika na torze. Znowu nami zarwało. Uderzyłam głową w metalową ściankę. Szakal tego nie usłyszał, więc nie dowiedział się, że się chowam pod kocem. Ale, jako że chciałam jeszcze żyć, wygrzebałam się z ukrycia. Jirou zwisał poza wagonikiem, a Anubis trzymał go za nadgarstek, żeby nie spadł. Wychyliłam się. Tory były mocno naruszone rdzą, wagonik cały się telepał, a przepaść pod nami była… łagodnie mówiąc… głęboka. Już kilka metrów w dół robiło się tak ciemno, że końca własnego nosa bym nie widziała. Ale nie miałam czasu na podziwianie widoków. Złapałam Jirou za ręce, każąc Anubisowi nas ratować. Żaden z nich nie powiedział nawet słowa na mój widok i szczerze mówiąc cieszyłam się z tego. Szakal wyciągnął swoją różdżkę-wykałaczkę. Ale zanim wyrecytował jakieś zaklęcie, tor przed nami posypał się w przepaść. Wciągnęłam rudego do wagoniku.
 - Nie możesz otoczyć nas jakąś tarczą, żebyśmy się nie rozbili? - zapytałam, patrząc na spanikowaną twarz Jirou. Brunet spojrzał na mnie wściekły. Po raz pierwszy okazał jakiekolwiek emocje.
 - Myślisz, że to tak łatwo? Nie jesteśmy na moim terenie, tutaj rządzi Set. Jego magia jest silniejsza niż moja, nie sprostam mu, więc dobrze ci radzę: módl się do… dobra, nie módl się, bo nie masz do kogo.
 - Nie wygląda to dobrze - jęknął Jirou. Zupełnie mnie zaskoczył, kiedy się do mnie przytulił. Dopiero teraz poczułam jak dygotał ze strachu. Zbliżaliśmy się do wyrwy z niebezpieczną prędkością. Nagle coś wpadło mi do głowy. Odepchnęłam chłopaka do Anubisa i przechyliłam się przez ściankę wagonika. Z niepokojem przyjrzałam się jego konstrukcji. Nie widziałam nigdzie hamulca ręcznego. Wyprostowałam się i przebiegłam na drugą stronę. Tam znalazłam to, czego szukałam. Jirou wrzasnął: “Thalia, zakręt!”. Zanim zdążyłam zareagować, wjechaliśmy w zakos. Tak mną zarzuciło, że straciłam równowagę. Wypadłabym, gdyby nie to, że obaj chłopcy mnie złapali; jeden za nadgarstek, a drugi za kołnierz. Spojrzałam na nich i jedyne, co wyłapałam to naglący wzrok Anubisa. Chwyciłam drążek hamulca. Cholera, zaciął się. Zaczęłam nim szarpać. Spanikowana rzuciłam krótkie spojrzenie na zerwane tory. Dzieliło nas od nich co najwyżej sto metrów. Złapałam drążek obiema rękami i pociągnęłam. Zadziałał! Tak! Zadziałał! Kółka zaskrzypiały, poleciały iskry, a my zaczęliśmy zwalniać. Wydawało mi się, że się uda. Ale w parę chwil później, zauważyłam, że jednak nie zdążymy wyhamować. Nadal zwisałam z wagonika. Anubis zareagował jak żmija. Złapał Jirou za kurtkę na plecach, a potem rzucił nim w przeciwległą skałę. Rudy wylądował bezpiecznie na półce skalnej. Ja byłam następna. Zbliżyliśmy się do ściany. Brunet odepchnął mnie bardzo mocno. Uderzyłam rękami i czołem z skałę, ale też byłam bezpieczna. Skałka, na której wylądowałam, była dość duża, więc miałam miejsce, żeby się obrócić. Obejrzałam się. Wagonika już nie było widać. Przestraszyłam się, że Anubis spadł, ale po chwili usłyszałam jego cichy jęk. Wspinał się do mnie. Wyciągnęłam do niego rękę, żeby mu pomóc, ale on mnie zignorował. Wczołgał się na półkę skalną. Usiadł obok. Ten gość mnie zabija - nieźle oberwał po głowie i prawie zginął, a wygląda jakby dopiero wyszedł z salonu odnowy biologicznej. Nie miał nawet zadrapania. Tylko odrobinę zakurzoną twarz. Jego oczy błyszczały, chociaż nie wiem czy ze strachu, czy też z innego powodu. Po chwili dotarł do nas również Jirou. Ciekawe jak to zrobił, skoro dzieliła nas spora odległość i nie było po czym przejść. Chyba się jakoś wspiął. Siedziałam teraz między nimi. Odpoczywaliśmy, a ja nadal nie wierzyłam, że kolejka chciała nas pozabijać.
 - Nie kolejka, tylko Set - poprawił mnie Anubis. Znowu to jego czytanie w myślach, urwę mu kiedyś ten jego nadęty łeb. - Nie jestem nadęty - dodał.
 - Nienawidzę cię! - prychnęłam, krzyżując ramiona na piersi. - Prawie zginęliśmy przez ciebie, skacząc z samolotu, zostawiłeś mnie na tym przeklętym cmentarzu, a teraz znowu o mały włos nie zabiłeś.
 - Dziękuję, Thalio - mruknął spokojnie, jakby mnie nie usłyszał. Zaskoczyło mnie to. Anubis, pan Wielki Bóg Pogrzebów, mi dziękował. Przyjrzałam mu się uważnie, szukając oznak tego, że jednak dostał w głowę.
 - Za co niby?
 - Uratowałaś nas. Pomogłaś Jirou i wpadłaś na pomysł z hamulcem. Żyjemy dzięki tobie.
 - Ja i Jirou żyjemy. Ty jesteś bogiem, nie da się ciebie zabić.
Szakal zaśmiał się sztucznie. Pokręcił głową, tłumacząc, że to tak nie działa. Wyjaśnił, że zwykły człowiek, mag czy coś innego nie zrobi mu większej krzywdy, ale potężniejszy bóg, zjawisko wywołane przez boga lub boskie zaklęcia to zupełnie odmienna historia. W jego głosie wyczułam, że jeśli Set i reszta “rodziny” Anubisa wciąż będzie usiłowała go zabić w końcu tego dokona. Wydawał się przygnębiony. Zauważyłam, że Jirou zasnął mi na ramieniu. Nie odzywałam się. Nie wiedziałam co mówić, ale Szakalowi to nie przeszkadzało. Chyba nie lubił rozmawiać. Patrzył w głęboką przepaść, jakby widział w niej coś wielce interesującego. Dla mnie było za ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć. On najwyraźniej widział bardzo dużo. Po dłużących się w nieskończoność minutach, zauważyłam, że pobladł bardziej niż zwykle. Jego oczy były całkiem spokojne jak zawsze. Na ustach malował mu się niewyraźny uśmiech. Cisza mnie dobijała. Powiedziałam nagle, że chciałabym się wydostać spod ziemi, a on syknął tylko, żebym wsłuchała się w otaczające mnie dźwięki. Nie był zły. Po prostu chciał, żebym posłuchała ciszy. Tak się wydawało. Zamknęłam oczy i usłyszałam. Daleko, głęboko pod nami płynęła rzeka. Słyszałam jej szum. Anubis już wiedział, że wiem, o co mu chodziło.
 - To woda mojego życia - szepnął. - Pojawia się zawsze, gdy potrzebuję jej bliskości.
 - Mówisz o wodzie jak o żywej osobie - zauważyłam zaskoczona. - Dlaczego?
 - Moja matka, Neftyda, jest boginią śmierci. Żyje w Nilu, życiodajnej wodzie Egiptu. Thalio, pomóż mi zrozumieć jak to jest, gdy ma się matkę, z którą nie wolno się spotykać?
 - Nie wiem jak to jest - powiedziałam. Żałowałam, że nie mogę mu pomóc. Nie przejął się tym. Kazał mi obudzić Jirou. Nim to zrobiłam, usłyszałam jak rudy ziewa i siada.
 - Anubisie, we wszystkich źródłach podawane jest, że twoim ojcem jest Ozyrys, a nie Set. O co chodzi? - zapytał, gdy Szakal wstał na nogi. Spojrzał na rudego i westchnął znudzony.
 - Mówią, że tak jest, ponieważ Ozyrys jest bogiem śmierci i odradzającego się życia, a ja bogiem pogrzebów i balsamistów. Śmierć jest śmiercią, dlatego nas ze sobą łączą. On sam przyznawał się do tego, że jestem jego synem, ale matka powiedziała mi prawdę. To Set, pan burz, pustyni, ciemności i chaosu, jest moim ojcem. Choćbym nie wiem jak pragnął to zmienić, nie da się.
Z każdym słowem w jego głosie było coraz więcej goryczy. Łatwo mogłam wyczuć jak bardzo nienawidzi Seta. Nie odzywał się kilka minut, a potem kazał nam skoczyć w przepaść. Ja i Jirou jednocześnie wytknęliśmy mu, że postradał zmysły. Zupełnie jakby nas nie usłyszał rzucił się w ciemność z rozłożonymi ramionami. Po chwili nie było go widać, a następnie rozległ się głośny plusk. Wpadł do wody. Spojrzałam pytająco na Jirou, który wyznał, że nie najlepiej pływa. Wzięłam go za rękę i zeskoczyłam z półki skalnej. Ku mojemu zdziwieniu nie bałam się. Gdy wybijałam się od skały czułam pewien niepokój, ale spadając jego wiedziałam, że jego miejsce zastąpiła ulga. W ciągu kilku minut zanurzyliśmy się w chłodną, kojącą wodę. Wypłynęliśmy na powierzchnię. Doholowałam Jirou do brzegu. Na dnie przepaści było o wiele jaśniej niż na górze. Wyszliśmy na ląd, gdzie stwierdziłam, że jestem całkowicie sucha. Jirou też nie był mokry. Za to wyglądał jak nowo narodzony. Był też ubrany w inny strój. Jego rude włosy były rozczesane, ale potargane. Miał na sobie lniane spodnie i białą koszulę, a na nogach sandały. Byłam ubrana tak samo jak on. Moje włosy pachniały lawendą. Niedaleko nas stał Anubis. Twarz miał już czystą, a ubrania wyprasowane. Obok niego zobaczyłam wysoką, szczupłą kobietę o tak samo czarnych włosach, spiętych w kok. Dwa pasemka z przodu, zakręcone były w sprężynki. Na mój widok uśmiechnęła się łagodnie, a jej błękitne oczy zabłysły z radością. Była ubrana w długą suknię z błękitnego jedwabiu. Wstałam powoli, podniosłam Jirou i oboje się ukłoniliśmy. Neftyda podała nam ręce i przyciągnęła bliżej siebie.
 - Jesteście bardzo dzielni - powiedziała. Jej głos był tak miękki i łagodny, że moje serce uspokoiło się do tego stopnia, że prawie się zatrzymało. - Niewielu śmiertelników odważyłoby się iść za Anubisem, gdyby mieli inne wyjście. Jego metody są dość… niekonwencjonalne.
 - Matko, proszę - wtrącił się Szakal. - Pomożesz nam powstrzymać Seta?
 - Nie mogę wam pomóc. Set jest zbyt potężny, bym mogła się z nim mierzyć - odpowiedziała z prawdziwym smutkiem Neftyda. Chyba naprawdę żałowała, że nie jest w stanie nas poprzeć.
 - Więc po co tu jesteś? - zapytał agresywnym tonem czarnowłosy. Nie patrzył na żadne z nas, ale na spokojną wodę rzeki. Widocznie miał jej za złe, że nie chce stawić czoła mężowi.
 - Aby was wesprzeć moralnie i upewnić, że to co robicie, jest słuszne… - szepnęła bogini. Anubis parsknął ze złością i odszedł nieco dalej. Usłyszałam tylko, że mówił, że takie wparcie jest nam niepotrzebne. Zezłościłam się na niego za ten brak emocji. Skoro czyta w myślach, to powinien wiedzieć, że gdyby Neftyda mogła, to by się za nami wstawiła. Patrzyłam za nim przez chwilę, a potem zwróciłam się do bogini.
 - Wybacz, pani. Anubis…
 - Wiem, jaki jest, Thalio. W ciągu całego życia nauczył się, że ludzie nie są tacy za jakich ich uważa. Nie potrafi nikomu zaufać, ani otworzyć przed nikim serca. Set nauczył go tylko tej jednej rzeczy; aby ukrywać emocje, które ktoś może wykorzystać przeciw niemu. Jako mały chłopiec przyswoił tę wiedzę i mówił, że wytnie sobie z piersi serce, żeby przestrzegać tej jednej zasady. Później Ra zesłał go do podziemi, aby służył Ozyrysowi w jego królestwie i pilnował, żeby żadna nieprawa dusza nie przedostała się do raju. Przez wiele tysięcy lat Anubis wykonywał polecenia bardzo sumiennie, ale z upływem czasu chciał spędzać ze mną więcej czasu. Ra zakazał mu tego. Jako król bogów miał prawo to zrobić, tak jak zakazał Nut i Gebowi spotykać się, albo samej bogini nieba wydać na świat potomstwa.
 - Którym byłaś ty, Set, Ozyrys i Izyda - wtrącił Jirou. Do tej pory nie odzywał się i czytał księgę czarów od Anubisa. Zerkał tylko czasami na naszego przyjaciela, stojącego pod ścianą z idealnym spokojem na twarzy.
 - Dokładnie, młody magu. Od czasu tego zakazu Anubis widywał mnie bardzo rzadko, tylko w snach. Stał się bardziej zgorzkniały niż jego ojciec, ale to da się zmienić. Thalio, Jirou, proszę, pomóżcie mu odzyskać dawny charakter.
 - Zrobimy co się da, obiecujemy - przyrzekł Jirou za nas oboje. Poparłam go skinieniem głowy. Neftyda pocałowała każde z nas w czoło, a potem podeszła do Anubisa. Przyłożyła usta do jego bladej skóry na policzku, a on odsunął się od niej, patrząc na ziemię. Bogini mimo tego uśmiechnęła się, patrząc na niego z czułością. Objął nas powiew ciepłego, pustynnego wiatru i Neftyda rozmyła się niczym mgła. Spojrzałam z wyrzutem na Szakala, który zignorował mnie i zaczął iść przez korytarz, który otworzył się przed nami.

2 komentarze:

  1. Strasznie podoba mi się to przerażenie Jirou. Jestem chyba sadystką...

    To zabawne, że nikt nie zainteresował się Thalią. Pewnie oboje spodziewali się, że przyjdzie lada chwila. ^^

    Moja rada: więcej akapitów.

    Świetnie opisane sceny akcji.

    Relacje pomiędzy Ozyrysem, Anubisem a Setem zaciekawiły mnie. Bardzo podoba mi się to, że Ozyrys przyznawał się do Anubisa, mimo że to nie jego dziecko i są połączeni tylko śmiercią. To takie urocze. Mam w głowie pełno rozkosznych scen. Chciałabym przeczytać o tym jak dogaduje się ta dwójka.

    Rozumiem gniew Anubisa na matkę. Czuł się pewnie zdradzony. Biedaczysko.

    Pamiętaj o akapitach! Ułatwiają czytanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sadyści są fajni ^.^ Sama jestem sadystką xD

    Akapity były. Tylko blogspot mi je skasował, ale dzięki, że zauważyłaś. Spróbuję to naprawić.

    Ta historia rodzinna to przez przypadek. Czytałam dwie wersje na temat pochodzenia Anubisa i chciałam, żeby obie były tu zgodne. I chyba mi wyszło. Uważam, że takie relacje opiekuna prawnego i podopiecznego są urocze.

    OdpowiedzUsuń